Wszystko gra

Piotr Sacha

|

MGN 02/2014

publikacja 07.05.2014 14:27

Nie chodził do szkoły muzycznej, nie ma własnego profesora. Na międzynarodowych konkursach zdobywa nagrody. Niemożliwe staje się możliwym – to historia Patryka z Legnicy.

Swoją przyszłość Patryk Kisła wiąże z muzyką.  Ćwiczy kilka godzin dziennie Swoją przyszłość Patryk Kisła wiąże z muzyką. Ćwiczy kilka godzin dziennie
Roman Koszowski /gn

K oleżanka zaprosiła Patry- ka na swoje 12. urodziny. W jej domu stał keyboard. Patryk usiadł przy klawiszach. Zagrał kilka dźwięków i... obudził swój największy talent. Najpierw zapisał się do ogniska muzycznego. Potem krótko prywatnie uczył się gry na fortepianie i przede wszystkim ćwiczył długimi godzinami sam.

Sam na sam z utworem

W jednej z kamienic w Legnicy niosą się dźwięki potężnej Etiudy Rewolucyjnej. – Uwielbiam Chopina! – zapala się 18-letni pianista. Gdy gra, trudno uwierzyć, że nie chodził do szkoły muzycznej i że ćwiczy sam w domu. Zaledwie sześć lat minęło, od kiedy po raz pierwszy dotknął fortepianu. Trzy lata temu zdobył wyróżnienie na międzynarodowym konkursie. „To niemożliwe, żeby tak grać i nie mieć własnego profesora!” – kręcili głowami jurorzy. Patryk najpierw poznaje kompozytora i jego dzieło. – Z wybranym utworem siedzę sam na sam – opowiada. – Zastanawiam się, jak chciałbym go usłyszeć? Jak chcieliby usłyszeć utwór inni? I ćwiczę. Kilka godzin dziennie. Trenuję szybkość w palcach. Gdy czuję, że zgubiłem delikatność, zaczynam grać utwory delikatniejsze: nokturny, liryczne walce. O muzyce, zwłaszcza o Chopinie, mógłby opowiadać godzi- nami. Marzy, by wystąpić na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina. Pozostało już tylko 20 miesięcy.

Zawsze z pamięci

– W pokoju Patryka wszystko gra! – śmieje się młodsza siostra Marysia. – Brat nie ma problemu z podzielnością uwagi. Ćwiczy na pianinie, w tym samym czasie słucha muzyki i rozmawia ze mną i kuzynką – dodaje Marysia. – Czasem jeszcze włączam audiobooka. Bo sporo czytam – rzuca Patryk. – I piszę kilka książek – dodaje. Liczy szybko w pamięci. – Trillery, fantastykę, psychologiczne... w sumie piszę osiem książek – uśmiecha się i zaczyna grać piękną Balladę g-moll Fryderyka Chopina. – Ten fragment zawsze będzie mi się kojarzył z Szekspirem. Pracowałem nad nim, czytając „Króla Leara” – śmieje się tegoroczny maturzysta. Od drugiej klasy gimnazjum Patryk jest stypendystą Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. Nigdy nie gra z nut. Nawet najtrudniejszych utworów uczy się na pamięć. Bo jest muzykiem niewidomym.

Strzał w dziesiątkę

– Do szkoły nie mogę pójść bez laptopa – mówi. – Każdy przedmiot ma osobny plik, a każda klasa katalog. Sprawdziany piszę na lekcji w komputerze. Maturę też tak będę zdawał – opowiada Patrycjusz. Bo tak brzmi jego pełne imię. – Jak Rzymianin – śmieje się Patryk. Niewidomy Patryk stara się żyć jak jego rówieśnicy. Pływa, trenował aikido i karate, strzelał nawet z łuku. Często z koncertami odwiedza domy dziecka i starców. – Bo dzieci i osoby starsze bardzo potrzebują muzyki – mówi poważnie. Kiedy skończył 9 lat, zaczął jeździć na rowerze. Obok, na drugim rowerze, jedzie zawsze tata. – Kiedy rozmawiamy, mogę zachować odpowiednią odległość między nami – tłumaczy Patryk. Z pływaniem jest prościej. – Wuefista od drugiej klasy podstawówki poświęcał mi swój prywatny czas – wspomina. – Dzięki niemu pływam dziś wszystkimi stylami. Przez trzy lata trenował łucznictwo. Wygrywał nawet w konkursach. – Przeciwnicy na początku mnie lekceważyli – opowiada. – Bo niektórzy myślą, że jeśli ktoś nie widzi, to jakby go nie było – dodaje. Jak niewidomy trafia w dziesiątkę? – pytam. – Trzeba zapamiętać wysokość na tarczy – uśmiecha się Patryk. – Trener kładł moją dłoń na środku tarczy i mówił: „Tu masz trafić”.

Nauka przez dotyk

Patryk interesuje się też religiami świata, psychologią i językami starożytnymi. Jego wielką pasją jest rzeźba. Z gliny lepi od szóstej klasy. – Moje pierwsze prace nie miały twarzy, tylko kształt głowy – wspomina. Dziś w swoich postaciach potrafi oddać najdrobniejszy szczegół. Sporym wyzwaniem było ulepienie z gliny całej orkiestry. – Dziesięciu muzyków, flet, skrzypce, fortepian, wiolonczela... i inne instrumenty – opowiada. – Nie wiedziałem na przykład, jak wyglądają skrzypce. Ale nauczyłem się ich przez dotyk. – Patryk, jako jedyny z naszej rodziny, wszystko, co zacznie, doprowadza do końca – śmieją się rodzice. Kiedyś tata jedną ze ścian wykleił dyplomami Patryka. I szybko musiał je... zrywać. – Jeszcze ktoś zobaczy i pomyśli, że się przechwalam – zaprotestował syn. Na nowy rok Patryk ma już kolejny plan: po maturze dostać się na Uniwersytet Muzyczny Chopina w Warszawie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.