Dzień dobry. Tu papież. Przyjadę

Joanna Bątkiewicz-Brożek

|

MGN 02/2014

publikacja 07.05.2014 11:48

Musisz być szalonym, żeby zrobić coś takiego – powiedział Franciszek do proboszcza. – Ale Pan Bóg uwielbia takie szaleństwa! – dodał papież i... wziął na ramiona żywego baranka.

Dzień dobry.  Tu papież.  Przyjadę AFP PHOTO /OSSERVATORE ROMANO/east news

W święto Trzech Kró-li, 6 stycznia, papież franciszek odwiedził żywą szopkę w parafii św. Alfonsa Marii Liguori na Giustinianie, na północ od Rzymu. – Prosiliśmy ojca świętego, by do nas przyjechał – mówi proboszcz, ks. Dario Criscuoli. – A jednak ta wizyta zaskoczyła wszystkich.

Franciszek Dzieciątkiem

– Napisałem w liście, w jaki sposób organizujemy uroczystość Trzech Króli, że to prawdziwe rodzinne święto w naszej parafii, że mamy żywą szopkę – opowiada ks. Dario. – Ale odpowiedź z Watykanu nie przychodziła. Pomyślałem: „Trudno, papież ma tyle zajęć…” Aż tu nagle 2 stycznia zadzwonił telefon: „Dzień dobry. Tu papież Franciszek. Przyjadę!”. No i zaczęła się bieganina. Mieliśmy niecałe trzy dni na przygotowanie do tej wizyty. Niewielki uroczy kościół redemptorystów znajduje się na północnych peryferiach Rzymu, niedaleko lotniska Ciampino. Papież przyjechał tu 6 stycznia 2014 roku po obiedzie, ok. godziny 16. Świeciło jeszcze słońce. Wchodząc na dziedziniec kościoła, z zachwytem rozłożył ręce, gdy przywitało go dwustu statystów szopki bożonarodzeniowej i tłumy parafian, szczególnie dzieci. – Po raz drugi organizujemy żywą szopkę – mówi proboszcz. – Angażują się prawie wszyscy parafianie. Dorośli przebierają się w stroje z epoki, w której urodził się Jezus Chrystus. Sami budują kramy, znoszą siano, przyprowadzają zwierzęta. I po raz drugi w żłóbku mamy dwumiesięczne niemowlę. W tym roku Dzieciątkiem Jezus jest mały Franciszek – imiennik papieża, ochrzczony kilka godzin przed przyjazdem ojca świętego.

Proboszcz ojcem

Papież chodził od kramu do kramu, a przebrani Włosi częstowali go domowymi wypiekami, tradycyjną we Włoszech w okresie świątecznym drożdżową babką panettone czy kawałkami pysznej pizzy. Z przyjemnością kosztował aromatycznych specjałów. Zatrzymywał się przy zwierzętach. A w żywej szopce były kozy, świnki, króliki, gęsi, psy i uwielbiane przez Włochów koty. Papież brał na ręce dzieci, serdecznie ściskał osoby starsze. Wzruszająca była scena, kiedy przytulił leżące w szopce niemowlę Franciszka-Jezuska. Na jednym ze straganów ktoś spontanicznie nałożył na ramiona ojca świętego żywego baranka. Papież zaśmiał się wtedy serdecznie, a do stojącego obok proboszcza powiedział głośno: „Żeby zrobić coś takiego, naprawdę musisz być szaleńcem. Ale Pan Bóg uwielbia takie szaleństwa!”. Parafia ks. Dario słynie z gościnności. Tu znajduje schronienie wielu uchodźców. Tu jest też sporo grup modlitewnych. Kościół św. Alfonsa Marii Liguori przez cały rok tętni życiem. Parafianie pomagają sobie nawzajem, a do proboszcza przychodzą jak do ojca.

Parafia rodziną

Papież Franciszek spędził na Giustinianie prawie dwie godziny. Kiedy zapadł już zmrok, pobłogosławił radosny tłum i wziął mikrofon do ręki: – Boże Narodzenie już minęło, zaczął się nowy rok. A Jezus cały czas z nami jest. Wierzycie w to? – zapytał. Gromkie „Siii!!!” (Tak!) wypełniło plac przed kościołem. Uśmiechnięty Franciszek zapytał raz jeszcze: – Jezus jest z nami? Tutaj? I znowu usłyszał: „Taaak!” – A diabeł też z nami jest? – Nieee! – odkrzyknął zdecydowanie tłum. Papież dał znak ręką i odetchnął z ulgą. W tym momencie w górę poszybowały setki balonów. – Wciąż nie mogę w to uwierzyć – mówi ks. Dario. – Biskup Rzymu odwiedził naszą parafię! Dodał nam siły. Wsiadając do samochodu, na pożegnanie poklepał mnie po ramieniu i powiedział: „Oby tak dalej! Niczym się nie zniechęcaj! Bo wiarę umacnia się tylko w żywej wspólnocie, w rodzinie. A taką tu macie!”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.