Śladami Piotra Jerzego

kl. Łukasz Wieczorek, ks. Krzysztof Nowrot

|

MGN 09/2013

publikacja 12.12.2013 10:02

Młody, wysportowany, z fajką w zębach, oparty o czekan, tak jakby przystanął na chwilę, wracając z górskiej wycieczki.

Chodzili tymi samymi szlakami górskimi, które zdobywał ich przyjaciel, bł. Pier Giorgio Frassati Chodzili tymi samymi szlakami górskimi, które zdobywał ich przyjaciel, bł. Pier Giorgio Frassati
piotr andrzejak

T aki obraz pojawia się w wy- szukiwarce internetowej po wpisaniu słowa: Frassati. Jego śladem – Piera Giorgia Frassatiego – w pierwszych dniach lipca sprzed kościoła Matki Bożej Częstochowskiej w Rybniku pięćdziesięcioosobowa grupa wyruszyła na wyprawę Cammino di Pier Giorgio 2013. W północnych Włoszech chcieli poznać nie tylko miejsca, w których żył Pier Giorgio Frassati. Próbowali też w tych miejscach żyć jak on: pracowali, modlili się, chodzili po górach.

Ciemny Typ z Turynu

Przyjaciele nazywali go valanga di vita, to znaczy „lawina życia”. Nie tylko dlatego, że przeszedł niemal wszystkie górskie szczyty we Włoszech. Ale przede wszystkim dlatego, że podczas swojego krótkiego życia (zaledwie 24 lata) znajdował czas dla każdego, kto go potrzebował. Niezliczoną ilość razy w rodzinnym Turynie do jednych po prostu się uśmiechał, dla innych miał dobre słowo, a jeszcze innym przynosił lekarstwa, zostawiał swoje ubrania czy dawał pieniądze na jedzenie. Aktywny na uczelni, w różnych organizacjach i... codziennie obecny na Mszy św. Błogosławiony Pier Giorgio (Piotr Jerzy) Frassati jest patronem młodzieży, studentów i górskich podróżników. Ten młody Włoch nie robił właściwie nic nadzwyczajnego. Po prostu żył normalnie. Bardzo aktywnie, z wielką pasją. Kochał ludzi, góry i Pana Boga. Pokazał, że świętość jest możliwa dla każdego. Po tym, jak w kwietniu 1924 roku razem z przyjaciółmi wspinał się na Pian della Mussa (1850 m n.p.m.) w Alpach, marzył, by więź z tymi ludźmi trwała, by na dłużej te bliskie osoby związać ze sobą. I wymyślił Towarzystwo Ciemnych Typów. Łączyła ich przede wszystkim modlitwa za siebie nawzajem. Rok później, kiedy Piotr Jerzy umarł, towarzystwo przestało działać.

Ciemne Typy ze Śląska

Uczestnicy wyprawy Cammino di Pier Giorgio nawiązują do Piotra Jerzego. Jak przystało na jego przyjaciół, też chętnie pomagali. Co robili? Czyścili fontanny, gotowali obiady, sprzątali, pomagali siostrom przy remoncie klasztoru, plewili ich ogród. W Turynie oprócz tego zwiedzali miejsca związane z Pierem Giorgiem. Prócz katedry, gdzie spoczywa ciało błogosławionego, zobaczyli również dawną siedzibę włoskiego dziennika La Stampa, który istnieje do dziś. Kiedyś jego redaktorem naczelnym był Alfred Frassati, ojciec Piera Giorgia. Byli przy domu rodziny Frassatich, niedaleko kościoła świętego Krzyża. W tym kościele Pier Giorgio był bierzmowany. Chodzili uliczkami, które każdego dnia przemierzał błogosławiony. A potem pojechali w góry. Ukochane góry Frassatiego. Zdobyli Monte Mucrone (2335 m n.p.m.). A w Oropie, w sanktuarium Matki Bożej Królowej Gór, złożyli przywiezione ze sobą intencje z Polski. I te swoje prywatne i te nadsyłane przed wyjazdem przez internet. Ostatnie, niezwykłe spotkanie było w Pollone. W letnim domu Frassatich czekała pani Wanda Gawrońska, siostrzenica Frassatiego. – Z Frassatim warto się przyjaźnić – mówiła. – Jan Paweł II powiedział, że Piotr Jerzy pokazuje, iż ludzkie życie potrafi być piękną przygodą. Oczywiście tylko wtedy, kiedy odważnie idzie się za Jezusem. Bo trzeba – jak Piotr Jerzy – ŻYĆ, a nie wegetować.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.