Jestem księżniczką

Piotr Sacha

|

MGN 09/2013

publikacja 12.12.2013 10:01

O nowej płycie, dorastaniu i Panu Bogu zakochanym w człowieku rozmowa z wokalistką Magdaleną Frączek.

Jestem księżniczką roman koszowski

Mały Gość: Sześć lat temu zespół Love Story z Raciborza grał swój pierwszy koncert. Pisaliśmy o tym oraz o Magdzie, wtedy 17-letniej wokalistce tego zespołu. Co dziś słychać u Magdaleny Frączek?

Magdalena Frączek: Wszystko dobrze. (śmiech) Właśnie ukazała się „Effatha”, moja pierwsza płyta. Pracowałam nad nią blisko dwa lata. Oprócz tego studiuję polonistykę. Został mi jeszcze rok. Wciąż jestem córką, siostrą… Nie zakochałam się i jeszcze nie wyszłam za mąż. (śmiech)

„Tupot małych stóp o podłogę, już się doczekać nie mogę” – śpiewasz w pierwszej piosence. A w następnej: „Zapuść korzeń i ze mną się ożeń”. Dorosłaś...

Dorosłam. Jestem kobietą. Gdy pisałam te piosenki, jeszcze tego nie czułam. Pamiętam, jak nagrywałam piosenkę „Anna”. Śpiewałam roboczo, do mikrofonu, którym nagłaśnia się perkusję. Czułam, że coś jest nie tak, bo o drugiej w nocy siedziałam jeszcze w studiu z czterema muzykami, z których żaden nie był moim chłopakiem. (śmiech) Myślałam: „Co ja tu właściwie robię?”. Wtedy nie wierzyłam jeszcze, że kiedyś założę rodzinę. Nie ufałam rzeczom, o których śpiewam. Ale Pan Bóg z takiej słabości wyciąga najpiękniejsze rzeczy.

Tytuły piosenek to imiona kobiet. Wyjątkiem jest „Effatha”, czyli „otwórz się”.

„Effatha” to nie jest imię, ale niektórzy twierdzą, że kiedyś ja nazwę tak swoje dziecko, a drugie będzie miało na imię „Talitha” – taki tytuł ma poprzednia płyta [zespołu Love Story]. A teraz poważnie, w refrenie śpiewam: „Effatha, jestem piękniejszą wizją świata”…

Co to znaczy?

To znaczy, że jestem księżniczką, a mój Ojciec jest Królem. W Jego królestwie nie jestem byle kim. Po szóstym dniu, w którym Pan Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, siódmego dnia odpoczął. Myślę, że tak się zachwycił człowiekiem, że usiadł z wrażenia. I ten siódmy dzień nigdy się nie skończył! Bóg jest zachwycony mną, tobą, każdym człowiekiem. Ze wszystkimi jego słabościami. Jestem więc piękniejsza od tego, co świat uważa za piękne.

Czytasz Pismo Święte?

Tu jest, koło mojego łóżka. Słowo Boże to rewelacja! Daje mi życie. Tę Biblię dostałam po koncercie od ojca Tomasza Nowaka, dominikanina. A pierwsze Pismo Święte otrzymałam na Komunię. Dałam je młodszej siostrze, która ma 11 lat. Czytam słowo Boże codziennie. A te fragmenty, które szczególnie są dla mnie, zaznaczam sobie fiszkami.

Od początku śpiewasz o czystej miłości. Nie znudziło Ci się to jeszcze?

Nie! Po pierwsze, nie mogę śpiewać o czymś, co nie ma znaczenia. Nie potrafię śpiewać o czymś, czym nie żyję na co dzień. Po drugie, ten temat daje mi mnóstwo radości, na przykład po koncercie podchodzi do mnie dziewczyna i mówi, że właśnie dowiedziała się, że jej życie jest jedyne, niepowtarzalne. Niedawno grałam koncert na Białorusi. Wśród kilkuset osób była młoda dziewczyna, która bardzo chciała spotkać się ze mną. Po raz pierwszy tak rozmawiałam z kimś z publiczności. Nie chcę zdradzać, co powiedziała mi ta Białorusinka, ale tamten koncert bardzo ją dotknął.

Wszystkim podoba się to, o czym śpiewasz?

Niedawno podczas koncertu chciałam powiedzieć kilka słów przed piosenką pt. „Estera”. To utwór o dziewczynie, która zawsze czuła się gorsza, wydawało jej się, że jest tą drugą. Dopiero kiedy spotkała Jezusa, zrozumiała, że zawsze jest pierwsza. Część publiczności zaczęła się głośno śmiać. Spytałam, czy powiedziałam coś śmiesznego. Nawiązał się głupi dialog. Poczułam gniew i bezsilność. Nie wiedziałam, co będzie dalej. Przypomniało mi się jedno z moich największych marzeń: „Chcę być wolna od tego, co myślą o mnie inni”. To była ekstremalna sytuacja: scena, widownia, zespół w pogotowiu... I właśnie wtedy, pozornie ośmieszona, poczułam się zupełnie wolna. Nie w kontrataku. Po prostu wolna. Śpiewałam dalej i nawet zagrałam solówkę.

Płyniesz pod prąd, Twoje piosenki są inne. To dlatego Magdalena Frączek jest tylko na chrześcijańskich listach przebojów?

Mocne wrażenie zrobiły na mnie słowa Franciszka w Rio de Janeiro podczas spotkania z młodzieżą: „Proszę was, byście byli rewolucyjni, byście szli pod prąd”. I zachęcał, by buntować się przeciwko tak zwanej kulturze tymczasowości, która głosi, że trzeba się cieszyć chwilą, że nie warto się w coś mocno angażować, bo nikt nie wie, co będzie jutro. Papież mówi, że mamy „płynąć pod prąd”. Z Jezusem. Tylko wtedy będziemy szczęśliwi.

Gdy spotkamy się za kolejnych sześć lat, kim będzie Magdalena Frączek?

Mam nadzieję, że będę z Panem Bogiem w jeszcze bliższym kontakcie. Mam nadzieję na to wszystko, o czym śpiewam na ostatniej płycie.

Możesz mieć taką płytę

„Effatha” Magdalena Frączek Scriba S.C. 2013 Odpowiedz na pytanie Magdaleny Frączek: Gdzie w Piśmie Świętym pada słowo „effatha”? Wśród tych, którzy nadeślą prawidłową odpowiedź, rozlosujemy 5 płyt Magdaleny Frączek: „Effatha”. Odpowiedzi przesyłajcie na adres: „Mały Gość Niedzielny” ul. Wita Stwosza 11 40-042 Katowice lub konkurs@malygosc.pl Czekamy do 11 września.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.