Becząca świetlistość

Wasz Franek fałszerz

|

MGN 07/2013

publikacja 13.06.2013 07:00

Tak często zajmuję się tu dziełami prerafaelitów, że łatwo je rozpoznać – na przykład po jasnych, żywych barwach, dokładnym oddaniu szczegółów i w ogóle.

Becząca świetlistość

Tak więc wystarczy spojrzeć na ten obraz, żeby zauważyć, że to dzieło prerafaelity, prawda? Otóż niezupełnie: Ford Madox Brown (on ci to bowiem ten obraz namalował) nie był prerafaelitą, lecz prerafaelitów w jakimś stopniu ukształtował. Zanim ich jednak poznał, przemieszczał się po Europie, poznał różne style malowania, i to mu pozwoliło wypracować coś oryginalnego. Gdy jednak w końcu osiadł w Anglii, zaczął przyglądać się prerafaelitom, a oni jemu. A właściwie nie jemu, bo wyglądał przeciętnie – ani nie miał dwóch nosów, ani nie chodził na rękach – tylko jego pracom. A te były właśnie jakieś inne od większości wówczas tworzonych. Obraz, który tu prezentuję, jest tego wybitnym przykładem. Aż miło popatrzeć, prawda? Takie tu wszystko jasne, świetliste wręcz – chciałoby się odetchnąć świeżym powietrzem, położyć na zielonej trawie i ogrzać w promieniach słońca. Jednym z powodów takiej atmo- sfery obrazu jest fakt, że Brown namalował tę scenę w całości w plenerze. Ustawił na łące swoją żonę Emmę z córką Cathy na ręku w blasku słońca i przeniósł na płótno to, co widział. W jego czasach raczej się tak nie robiło, a i on sam też nie zawsze tak robił. Zazwyczaj modele były portretowane w pracowni, a potem umieszczane w krajobrazie. No i to się też dało odczuć – takie obrazy mają w sobie coś sztucznego. Obraz „Beczące jagnięta” jest inny. Brown zadał sobie wiele trudu, żeby oddać atmosferę prawdziwego słonecznego poranka. Bo ta scena była malowana o poranku, poranek jednak ma to do siebie, że się dość szybko zmienia w pełny dzień. I nie zawsze jest słoneczny – zwłaszcza w Anglii. Owce do ogrodu Browna za każdym razem przywoził znajomy, co też wiązało się z kłopotami. Brown żalił się kiedyś (a jego żona chyba jeszcze bardziej), że mu te owce zjadły wszystkie kwiaty w ogrodzie. Brown od tego malowania w pełnym słońcu dwa razy dostał gorączki, ale chyba warto było, dla takiego efektu. Jak to zwykle bywa, nie wszystkim się ten obraz spodobał, zwłaszcza „krytykom sztuki” (no bo krytyk musi krytykować, prawda?) Jeden z nich na przykład zarzucił Brownowi, że kobieta jest bardzo sztywna i że patrzy w dół, że jest blada, ma wypieki na twarzy, i w ogóle jej wygląd jest sprzeczny z wiktoriańskimi ideałami piękna (to od królowej Wiktorii, za której długich rządów ukształtowała się moda „wiktoriańska”). Wielu też miało za złe Brownowi, że nie chce powiedzieć, co ten obraz właściwie znaczy – bo zakładali, że ma jakieś symboliczne znaczenie. Pytali, czy to może jakieś odniesienie do Madonny z Dzieciątkiem, czy może jeszcze coś innego. Brown odpowiadał, że obraz przedstawia kobietę z córką, które patrzą na owieczki. Ta odpowiedź doprowadzała krytyków do wściekłości, zwłaszcza że dzieła znanych już wtedy prerafaelitów rzeczywiście miały bardzo wiele znaczeń. Cokolwiek ten obraz jednak przedstawia, jest – moim zdaniem – bardzo piękny, i chyba się ze mną zgodzicie. A że wakacje nadchodzą, to myślę, że bardzo atmosferą pasuje do tego czasu. Oby Wam słońce świeciło – w każdym razie w duszy. A w deszczowe dni skupcie się na szukaniu fałszerstw.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.