Dorosłe dzieci

Piotr Sacha

|

MGN 06/2013

publikacja 19.09.2013 11:23

Przez dżunglę, z plecakami, karimatami i moskitierą… Wędrują, by opowiedzieć dzieciom o Jezusie.

Dorosłe dzieci archiwum wolontariatu misyjnego „młodzi światu”

P unkt piętnasta. Emilia idzie do biblioteki. Powoli zbiera się tam gromadka uczniów. Będą nadrabiać szkolne zaległości. Za chwilę, w głównym oratorium, będzie ich jeszcze więcej. Bywa, że przychodzi nawet setka. W tym czasie Alicja pakuje do plecaka kredki, piłkę, szachy i kilka zabawek. W jednym z trzech innych oratoriów, jakie niedawno powstały na obrzeżach miasta, czekają dzieci na zajęcia z białą dziewczyną. Jeśli pada deszcz, Ala łapie motokar, coś w rodzaju taksówki, taki pół motor, pół samochód. Witamy w peruwiańskim San Lorenzo, w Ameryce Południowej.

Akcja za akcją

Alicja Kalinowska i Emilia Wojtczak najpierw wyjechały z Poznania do Jerozolimy. Tam zamieszkały na Górze Oliwnej, w sierocińcu „Dom Pokoju”, i pomagały siostrom elżbietankom zajmować się dziećmi. Później ruszyły dalej, do Ameryki Południowej. W Peru w San Lorenzo robią to, co kiedyś, pod koniec XIX wieku, wymyślił ksiądz Jan Bosko. – Pomagamy dzieciom w odrabianiu lekcji, uczymy angielskiego, rysujemy z nimi, gramy w piłkę, tańczymy, opowiadamy o Jezusie… – zaczyna wyliczać Alicja. Wolontariuszki mają mnóstwo pracy, ale i wielu znajomych. Przy parafii, w oratorium księdza Bosko, od godz. 15 spotykają się młodsi, a wieczorem przychodzą ich starsze rodzeństwo i koledzy. Na boiskach do piłki, siatkówki czy kosza akcja za akcją. Inni krążą między stołem do ping-ponga a piłkarzykami. A w bibliotece mogą nadrobić zaległości z matematyki. – Raz w tygodniu spotykamy się z młodzieżą – mówi Alicja. – Rozmawiamy o tym, co dla nastolatków ważne. O zakochaniu, o przyjaźni, wierze czy planach na przyszłość.

Popołudniowe słówko

W innych oratoriach nie ma boisk ani biblioteki. Jest tylko mała kaplica. – Dzieci tutaj są bardzo odpowiedzialne jak na swój wiek – mówi Emilia. – Są radosne, pełne energii, szczere i czułe. Czasem tylko mają słomiany zapał – uśmiecha się Alicja. O siedemnastej w głównym oratorium jest czas na „Buenas tardes”, tj. popołudniowe słówko, czyli krótką myśl do przemyślenia. „Słówko” kończy wspólna modlitwa przez wstawiennictwo ks. Bosko. Tu każdy wie, kim był ich patron. Wszędzie można zobaczyć jego rysunkowe portrety. A na tablicy ogłoszeń krótkie myśli świętego. Czasem Emilia i Alicja wyruszają do peruwiańskich wiosek. – Najpierw płynęłyśmy łódką osiem godzin z San Lorenzo do Santa Maria de Cahuapanas – o prawie dwumiesięcznej eskapadzie opowiada Alicja. – Po jakimś czasie stamtąd znów rzeką w inne miejsce. A potem dalej już piechotą. Przez dżunglę z plecakami, karimatami i moskitierą – dodaje. Gdy w wioskach pojawiały się dwie białe dziewczyny, błyskawicznie zbiegały się wszystkie dzieci. – Z zaciekawieniem śledziły każdy nasz krok – śmieje się Emilia.

Żeby nic się nie zmieniło

– Mieszkałyśmy w domku na palach z dachem z liści palmowych – opowiada Alicja. – Tam nikt nie słyszał o księdzu Bosko. Niektórzy w ogóle niewiele wiedzieli o Panu Jezusie – dopowiada Emilia. – Rozpoczęłyśmy katechezy, bo dzieci przygotowywały się do chrztu, Komunii czy bierzmowania. – W czerwcu wrócimy tam jeszcze na trzy dni z biskupem, którego mieszkańcy wiosek nie widzieli od kilkunastu lat! – mówi Alicja. Dzieci w Peru szybciej są „dorosłe”. – Kiedyś obserwowałam, jak drewnianą łódką canoe na drugi brzeg rzeki przeprawiali się 8- i 5-latek. A 6-letnia dziewczynka maczetą sprawnie oprawiała rybę – wspomina Alicja. – Takie obrazki to codzienność. To normalne, że starsze dzieci opiekują się młodszym rodzeństwem – dodaje. – Mimo że nie mają wiele, w modlitwach dziękują za wszystko. I proszą, żeby nic się nie zmieniało – mówi Emilia. – Największym problemem dzieci z oratorium są rozbite rodziny – dodaje. – Na palcach jednej ręki można policzyć dziewczynki czy chłopców, którzy mieszkają z mamą i tatą. Kończą się popołudniowe zajęcia w San Lorenzo. Zaraz zacznie się Różaniec, potem Msza. Alicja stroi gitarę. Wieczorne warsztaty, jak co dzień, potrwają do 21.30. Wszyscy chętni mogą liczyć na dobrą lekcję kolejnych gitarowych akordów. A w następnych dniach nauczą się własnoręcznie wykonywać biżuterię lub podszkolą angielski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.