Dla piłkarzy są jak ojciec... lub dziadek. Bez rad trenera nawet najlepsi strzelcy na boisku byliby bezradni.
PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Trener piłkarski jest jak dyrygent. I w tym porównaniu nie ma przesady. Stoi przy bocznej linii boiska, prowadząc swoją orkiestrę: jedenastu zawodników. Biegają według jego wskazówek. Mogłoby się wydawać, że trener nie ma wielkiego wpływu na wynik meczu, ale to nieprawda.
Trenerzy nieraz jedną zmianą zawodnika lub przesunięciem gracza na przykład z pomocy do ataku odmieniali losy spotkania. A w przerwie meczu wystarczy czasem kilka słów „szefa”, by zespół znów grał dobrze. Ci najwięksi „szefowie” są tak samo popularni jak ich najwięksi piłkarze.
Tyle jest stylów pracy trenerskiej, ilu trenerów. Jedni podczas meczu zachowują kamienną twarz. Potrafią opanować emocje. Skupiają się na taktyce, rozgrywają mecz w głowie. Ale takich jest niewielu. Większość przeżywa wydarzenia z boiska bardziej od piłkarzy. Podskakują, krzyczą, a nawet uderzają pięścią w swoją budkę. Każdy jest inny, co widać też po stroju. Dres klubowy, dżinsy i sweter, elegancki garnitur i krawat...
Dawno temu zawodników FC Liverpool trenował Bill Shankly. Do historii przeszły nie tylko jego zwycięstwa, ale i słowa: „Zespół piłkarski jest jak fortepian. Potrzebujesz ośmiu ludzi, żeby go nieśli, i trzech, którzy potrafią grać”.
Dziś niewielu podpisałoby się pod taką wypowiedzią. Piątka opisanych poniżej trenerów ceni wszystkich swoich zawodników. Łączą ich też rozgrywki Ligi Mistrzów. I to, że każda drużyna chciałaby jednego z nich mieć za swoimi sterami czy raczej... przy pulpicie dyrygenckim. Bo to prawdziwi wirtuozi boiska.
Szkot w Manchesterze
ALEX FERGUSON,
KLUB: MANCHESTER UNITED,
WIEK: 72 LATA
Jest prawdziwą legendą. Pod jego wodzą Manchester United zdobył 12 tytułów mistrza Anglii, dwa razy sięgnął po klubowy Puchar Europy, raz po Superpu-char Europy i Puchar Interkontynentalny. To tylko część osiągnięć w długim CV Szkota. Alex Ferguson prowadzi drużynę Czerwonych Diabłów nieprzerwa-nie od 1986 roku. Właściwie należy powiedzieć o nim – sir Alex Ferguson, bo z rąk królowej Elżbiety II trener otrzymał tytuł szlachecki po tym, jak jego drużyna zdobyła potrójną koronę, czyli Mistrzostwo Anglii, Puchar Anglii i Puchar Mistrzów.
Sir Alex podczas meczu zawsze żuje gumę. Być może tak rozładowuje nerwy, bo bardzo denerwuje się na ławce, zwłaszcza na sędziów. Zdarzało się, że musiał za karę oglądać mecz z trybun.
Nie bez powodu Ferguson od 27 lat odnosi sukcesy z jednym klubem. Ma nosa do zawodników, odpowiednio ustawia ich na boisku, a podczas gry zmienia w odpowiednim czasie. Kibice w Manchesterze nieraz oglądają „Fergie time”, czyli „czas Fergiego”, a dokładnie: doliczony czas gry. Wiele razy w 90. minucie meczu Manchester był w opałach. A w doliczonym czasie najpierw remisował, a potem zwyciężał. Kibice ułożyli nawet pieśń: „Wygramy ligę w czasie Fergie-go”.
Nic dziwnego, że „Fergie” doczekał się pomnika... Jedną z trybun stadionu przy Old Trafford nazwano właśnie imieniem Alexa Fergusona.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.