Nasze ładniejsze

Piotr Sacha

|

MGN 04/2013

publikacja 12.06.2013 14:39

Śpiewają tak... jak ich babcie. I są z tego dumni.

Piękne wnętrze świątyni nastraja  do pięknego śpiewu Piękne wnętrze świątyni nastraja do pięknego śpiewu
Roman Koszowski

W Zawadce Rymanowskiej, maleńkiej wsi w Beskidzie Niskim, stoi dawna cerkiew. Na górze ze ściany pokrytej ikonami spoglądają Chrystus Pantokrator i apostołowie. Na dole wokół mikrofonu ustawiają się śpiewacy. Ich też jest dwunastu. „Wysoka jest drabina do nieba wystawiona. Byśmy po niej stąpali, do nieba się dostali” – snuje się piękna melodia. Nagrywamy!

Na starą nutę

Schola co niedzielę śpiewa w kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. A w okresie Wielkiego Postu prowadzą też nabożeństwo Gorzkich Żali. Teraz nagrywają płytę. – To będzie podwójny album – zapowiadają. – Jedna płyta z wielkopostnymi pieśniami, druga z piosenkami. – To nie są takie zwykłe Gorzkie Żale – uśmiecha się Patrycja Majer. – Tylko takie nasze... tradycyjne, ładniejsze – mówi. – Śpiewamy na starą melodię. Znamy ją od dziecka – dodaje Patrycja. – Tak śpiewali nasi rodzice i dziadkowie. – Ta melodia dobrze pasuje do Wielkiego Postu – dopowiada Julka Dereniowska. – Ma w sobie powagę, a nawet jakiś rodzaj smutku. – Nasze Gorzkie Żale chyba łatwiej się śpiewa – mówi Paweł Kacprzyk. W nagraniu płyty wystąpiła też pani Cecylia Zając, babcia Julki i Ani. Starsza z sióstr gra w scholi na klawiszach. – Babcia słucha Mszy w telewizji – mówi Ania. – Gdy któraś pieśń szczególnie się babci spodoba, namawia mnie, żebym się jej nauczyła.

Ambitnie pod górkę

Na płycie znajdzie się też kilka piosenek o św. Janie z Dukli, który żył niedaleko Zawadki, w pustelni. – Dla takich rodzin jak moja św. Jan jest ważną osobą. Bo on też, jak my, uciekł z miasta i zaszył się w ciszy tego miejsca – opowiada pani Joanna Sarnecka, zajmująca się nagraniem. – Za przyczyną św. Jana z Dukli zdarzyło się wiele cudów – przypomina ojciec Dobromił Godzik, bernardyn z klasztoru w Dukli i proboszcz w Zawadce. Ojciec Dobromił planuje spektakl o św. Janie, bo schola czasem zamienia się w grupę teatralną. Wystawili już jasełka, przedstawienie o św. Franciszku i jedno pod tytułem „Człowieku XXI wieku, czy wierzysz, że Chrystus zmartwychwstał?”. – Pieniądze ze spektakli mamy na pielgrzymki. Byliśmy już we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Portugalii i Słowacji – mówi Patrycja. Grupą teatralną bywają także poza kościołem. W tym roku wszyscy, pod okiem aktorów i animatorów z Fundacji Furu, przygotowali spektakl „Zaczęło się od Bromby”. Uczniowie ze scholi w Zawadce nie chodzą do szkół muzycznych. – Do najbliższej szkoły musieliby dojeżdżać ponad 30 kilometrów – mówi opiekunka scholi. – Mają pod górkę, ale są ambitni – dodaje. – Gdy Dominika od proboszcza dostała flet poprzeczny, nie potrafiła na nim grać. Tydzień później zabrała go już na Mszę.

Pomyłka na planie

Do jednego z utworów powstanie teledysk. – Zajmiemy się tym – mówią Paweł i Władek, jedyni chłopcy w scholi. Paweł zaczyna liceum, Władek kończy gimnazjum. Razem założyli studio filmowe i nazwali je Studio Pomyłka, a Paweł nazwał siebie przewrotnie „strażnikiem ognia słomianego zapału”. Jednak o słomianym zapale nie ma tu mowy, bo chłopaki kilkunastominutowy film tworzą nawet pół roku. Dbają o każdy szczegół. Są też mistrzami animacji poklatkowej, czyli klatka po klatce wprawiają w ruch zdjęcia. Oprócz Pawła i Władka w Zawadce Rymanowskiej mieszka 214 osób. Wiele z nich w tak zwanych chyżach – chatach łemkowskich. Bo dawniej Zawadkę zamieszkiwali głównie Łemkowie, czyli naród posiadający własny język i zwyczaje. To dlatego jeszcze 70 lat temu ich kościół parafialny był cerkwią greckokatolicką.

Pusta chata, ciepły piec

– Pamiętamy o żyjących tu kiedyś Łemkach – mówi pani Joanna. – Choćby tak, że śpie- wamy Akatyst, piękny hymn z tradycji wschodniej. – Historia Łemków jest bardzo bolesna – opowiada ojciec Dobromił. – Wysiedlono ich stąd krótko po II wojnie, w 1947 roku podczas Akcji „Wisła”. Nie mieli wyboru. W jednej chwili musieli spakować wszystko i wyjechać. Mieszkańcy opowiadają, że kiedy wprowadzili się do chat po Łemkach, piece były jeszcze ciepłe, a na nich ugotowany obiad. Dziś mieszkańcy Zawadki Rymanowskiej we Wszystkich Świętych nawiedzają cmentarze łemkowskie. A uczniowie, pod opieką Stowarzyszenia Magurycz, zadbali o zniszczone pomniki. – Brakujące fragmenty pomników czy krzyży znajdowaliśmy na przykład w krzakach czy w potoku – wspomina Paweł.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.