Odważni, odporni i szczęśliwi

Agata Puścikowska

|

MGN 04/2013

publikacja 12.06.2013 14:37

Futro morsa to: buty jak do nurkowania, rękawiczki i czapka. Woda ma temperaturę 1 stopnia Celsjusza. W sam raz na kąpiel!

W X Międzynarodowym Zlocie Morsów w Mielnie wzięło udział prawie 2 tys. osób W X Międzynarodowym Zlocie Morsów w Mielnie wzięło udział prawie 2 tys. osób
zdjęcia agata puścikowska

Krzysztof Kumorek z Krakowa zawsze lubił zimno. Gorące plaże ciepłych krajów? Stanowczo nie dla niego. Od wielu lat w telewizji oglądał spieniony, zimowy Bałtyk, a w lodowatej wodzie rozbrykanych, zadowolonych, uśmiechniętych morsów. Zazdrościł im. Pewnej jesieni powiedział w końcu, sam do siebie: „I ja morsem zostanę!”.

Kąp się z nami!

Pięć lat temu pan Krzysztof w internecie znalazł stronę Krakowskiego Klubu Morsów o ciepłej nazwie „Kaloryfer”. Spotykali się na Zakrzówku, przy zbiorniku wodnym, który utworzył się w miejscu starego kamieniołomu. Była zima, śnieg. Gdy pan Krzysztof dotarł na miejsce, stanął nieśmiało na brzegu. Morsy zobaczyły go i zakrzyknęły przyjaźnie: „Kąpiesz się z nami?”. – Na początku obleciał mnie strach. Jak wejść do lodowatej wody? – wspomina. – Ale się przemogłem. Rozgrzałem się bieganiem i skakaniem, wszedłem szybko i... poczułem się dziwnie. Przez pierwszych kilka sekund, zanim się przyzwyczaiłem, skóra mi cierpła. Ale po chwili zaczęło się robić... ciepło. I można było się kąpać. Jedni ruszają się w wodzie (rzadko pływają) inni – jak ja – wolą postać. Trzeba uważać, bo organizm w temperaturze 1, 2 stopni szybko się wyziębia. W zimie krakowskie morsy spotykają się regularnie w soboty i niedziele. Czasem morsuje jednocześnie nawet sto osób. Rekord życiowy pana Krzysztofa to 10 minut. Woda miała równe 2 stopnie. – Ale tuż obok kąpieliska mieliśmy saunę – mówi mors. – Wiedziałem więc, że zaraz po wyjściu z wody można się dobrze ogrzać.

Morsy do Mielna!

W lutym wszystkie morsy z Polski jadą do Mielna. W tym roku po raz dziesiąty odbył się tam Zlot Morsów. Blisko 2 tys. morsów, morsic i… morsiątek przyjechało, by zanurzyć się w Bałtyku. I żeby się dobrze bawić. Najmłodszym był trzymiesięczny Kasper, synek pana Krzysztofa. Z bezpiecznych rąk swojego taty zanurzył honorowo rączkę w wodzie. – A ja jestem absolutnie ciepłolubna i morsuję od czerwca do września – śmieje się pani Anna, mama Kasperka. – Ale jeśli nasz Kasperek będzie chciał zażywać zimnych kąpieli, nie będę miała nic przeciwko. Mój mąż kąpie się regularnie i nie choruje wcale! Do Mielna przyjechała też rodzina pani Justyny Kwiatkowskiej z Tomaszowa Mazowieckiego: pani Justyna, jej mąż, 10-miesięczna Berenika i dalsza rodzina. Ich przygoda z morsowaniem zaczęła się tak: kiedyś zadzwonił kuzyn i powiedział, że zbliża się otwarcie sezonu morsów. Zażartował, że Kwiatkowscy nie dadzą rady. – Założyliśmy się z nim dla żartu i… wygraliśmy. Atmosfera zimowych kąpieli tak nam się spodobała, że zaczęliśmy morsować co niedzielę – wspomina pani Justyna. – Najpierw o 9.00 uczestniczymy we Mszy św., a potem jedziemy nad Pilicę. Kiedyś zimę witałam anginą, potem grypą i znów anginą. Teraz jestem zdrowa jak rydz. A właściwie jak mors! – śmieje się. Malutka Berenika też nie choruje. Mama hartuje ją regularnymi spacerami nawet wtedy, gdy za oknem pada i wieje. – Za rok Berenika zostanie prawdziwym morsem – zapewnia pani Justyna. – Lekarz pozwolił pod warunkiem, że jej pierwsze morsowanie będzie trwało chwilę: takie małe dzieci należy na krótko zanurzyć, szybko wyjąć, osuszyć i dobrze rozgrzać.

Kto ćwiczy, ten cieszy się życiem!

– Rzeczywiście, dzieci mogą się kąpać, ale kąpiel powinna być krótka i, tak jak u dorosłych morsów, ręce, stopy i głowa powinny być osłonięte. A przed kąpielą należy się rozgrzać na przykład przez bieganie – mówi prof. Zbigniew Dąbrowski z krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. – Dzięki tzw. szokowi termicznemu organizm uczy się reakcji obronnych. Dlatego morsy chorują mało albo nie chorują wcale. Morsowanie to sposób na zdrowe i radosne życie. Bo morsy nie tylko kąpią się w zimnej wodzie, ale też spotykają się regularnie, biegają i skaczą. A jak wiadomo, podczas wysiłku fizycznego organizm produkuje więcej endorfin, czyli tzw. hormonu szczęścia. Kto ćwiczy regularnie, ten cieszy się życiem – kończy, uśmiechając się, 75-letni profesor i... wskakuje do lodowatej wody. Razem z nim kąpie się kilkunastu innych morsów. – W wodzie jest cieplej niż na plaży! Woda ma dziś 2 stopnie ciepła, powietrze minus dwa – morsy przekrzykują fale. – Jest przyjemnie... – Ludzie zwykle kąpią się w morzu latem, kiedy woda ma 15 stopni, a powietrze nawet ponad 30. To dopiero różnica temperatur! My wolimy mniejszy szok! – dodają. Latem za ciepło! Eryk Górczyński też jest w wodzie. Ma tylko 10 lat. Przyjechał z Włocławka, gdzie co tydzień razem z ojcem i starszym bratem kąpią się w Jeziorze Czarnym. Jeszcze się trzęsie po wyjściu z wody. Jeszcze, bo jego starszy brat już nie. Organizm brata nauczył się już reagować na lodowatą wodę, więc nie ma nawet „gęsiej” skórki. Eryk po kąpieli musi się dobrze rozgrzać, napić gorącej herbaty. Ale nie rezygnuje. Uwielbia te kąpiele. – Syn robi coś, czego nie robią jego koledzy. I jest z tego dumny – mówi jego mama. – A ja się cieszę, choć mnie lodowata woda przeraża, bo od kiedy Eryk kąpie się w zimnej wodzie, przestał chorować. A w weekend zamiast siedzieć przed komputerem, zdrowo spędza czas. Niedługo skończy się sezon na morsa. – Będzie za ciepło – śmieje się Eryk. Ale morsy znajdują na to sposób. W ubiegłym roku we Włocławku kąpali się latem. Ale przedtem do basenu wrzucono dużo… lodu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.