Gwałtownicy zdobywają niebo

Piotr Sacha

|

MGN 09/2012

publikacja 04.09.2012 13:29

O zaletach hip-hopu i o tym, co mamy w genach po Panu Bogu opowiada jezuita, ojciec Fabian Błaszkiewicz.

Gwałtownicy zdobywają niebo Henryk Przondziono/GN

Mały Gość: Czy rozmawiam z ojcem Fabianem czy z DJ-em Fabbsem?
Ojciec Fabian Błaszkiewicz:
– Rozmawiamy jak osoba z osobą (śmiech). Kiedyś pracowałem w jezuickiej szkole w Irlandii. Zajmowałem się tam samplowaniem, elektronicznym tworzeniem muzyki. I tam przylgnął do mnie ten przydomek DJ Fabbs. Na początku trochę z nim walczyłem, bo przecież nie zajmowałem się graniem z płyt na żywo. Później w hip-hopie pojawiły się elementy reggae, dancehall. A w tych jamajskich klimatach DJ to ten, kto nawija, kto „stoi na mikrofonie”.

I zaczął Ojciec nawijać...
– W studio byłem producentem, a na scenie miałem mikrofon. Stwierdziłem – niech już zostanie ten DJ Fabbs. Powstał zespół Korzeń z kraju Melchizedeka.

Brzmi tajemniczo.
– Pierwszy nasz występ był jeszcze bez nazwy. Później jeden ze współbraci żartobliwie stwierdził, że ten nasz muzyczny projekt jest taki tajemniczy, że mógłby się nazywać Korzeń z Kraju Melchizedeka. Nam się to spodobało (śmiech). Bo to był powrót do muzycznych korzeni – takiego oldschoola dancehallowego.
A po drugie w języku łacińskim korzeń to „radix”. A więc ktoś korzenny to osoba radykalna wyznawaniu wartości. I jeszcze biblijny Melchizedek… Przyszedł z kraju pokoju. To taka figura zapowiadająca Chrystusa.

Czy hip-hop to odpowiedni styl, by mówić o Panu Jezusie? Są tacy, którym kojarzy się tylko z wulgaryzmami, blokersami…
– Ze względu na bezpośredniość, na autentyzm języka jest fantastycznym nośnikiem ewangelicznych treści. W hip-hopie wszystkich pociąga wiara w to, że ten ktoś na scenie jest prawdziwy w tym, co robi. Nie tylko odtwarza napisane wcześniej teksty, ale w trakcie koncertu rymuje na żywo.

Czy słuchanie określonego muzycznego stylu może wyrządzić krzywdę?
– Muzyka sama z siebie nie jest zła. To tak jakby zapytać, czy kształty, koło czy kwadrat są dobre lub złe. Rytm pozostaje rytmem, a dźwięk dźwiękiem.
Gorzej, jeśli do muzyki dochodzi zła treść. Na przykład są odmiany techno, które manipulują ludźmi. Dzieje się to przy pomocy coraz większego hałasu i wizualnych efektów ze złymi treściami.

Czy bywa Ojciec gwałtowny?
– Oczywiście! Każdego dnia!

„Droga gwałtownika” – tak nazywa się Ojca blog. Gwałtownik kojarzy się raczej z kimś złym…
– Motto bloga pochodzi z Pisma Świętego. Pan Jezus powiedział, że ludzie gwałtowni zdobywają Królestwo Niebieskie. Gwałtownicy właśnie gwałtem zdobywają niebo! Agresja kojarzy się z przemocą. Ale agresja jest w człowieku też siłą twórczą. Nie można nawet uśmiechnąć się do kogoś bez agresji…

Jak to?
– Agresja jest mi potrzebna do tego, żeby tak napiąć wszystkie mięśnie twarzy, żeby się szeroko uśmiechnąć. Jest też potrzebna, żeby napisać choćby jeden wers hip-hopowego tekstu. Żeby dobrem przeciwstawić się złu. Żeby stać się człowiekiem na wzór Pana Jezusa, który zresztą był pierwszym gwałtownikiem.

Trzy przykłady?
– Proszę otworzyć Ewangelię na dowolnej stronie i pokazać Jezusa, który nie jest agresywny. Spotyka się z faryzeuszami, którym wytyka fałsz i obłudę. Nawet karci swoich uczniów: „Jakże wam brak wiary”, „jak długo jeszcze mam was cierpieć”. Za każdym razem, gdy uzdrawia, dotyka chorego, jest agresywny w czynieniu dobra.
Czasem Pana Jezusa przedstawiamy jako sympatycznego człowieka, głaskającego owieczki. W „Opowieściach z Narni” jeden z bobrów mówi o lwie Aslanie, czyli tak naprawdę o Chrystusie, że był dobry dlatego, że był dziki. Dobry człowiek jest groźny dla wielu złych zjawisk wokół siebie.

Czyli gwałtownik ma Boski gen?
– Ta gwałtowność to wyraz tego, że człowiek chce więcej, chce lepiej, chce bardziej. Chce tworzyć coś, czego do tej pory nie było. To właśnie przejaw tego Boskiego genu.

Czy wszyscy ludzie mają Boski gen? Czy tylko ochrzczeni?
– Wszyscy, jak mówi św. Paweł, są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi. Bo każdy człowiek jest Jego dzieckiem. Chrzest nas uwalnia od winy, wprowadza na powrót w jedność z Bogiem. I włącza do wspólnoty ludzi, którzy już mają tę jedność. Boskie geny są we wszystkich.

To znaczy, że jeśli zrobimy coś dobrego, możemy śmiało powiedzieć, że mamy to w genach.
– Właśnie. A ludzie naprawdę robią więcej dobrego niż złego. Zło za wszelką cenę chce być głośne. Po co? Żeby przekonać, że wygrywa. A to bzdura!

W utworze „Ile znaków” jest mowa o „mocy, którą daje Boski gen”. Jaka to moc?
– Najlepiej zapytać autora tekstu (śmiech). Ja rozumiem to tak, że człowiek posiada w sobie Boski gen. Ponieważ ma w sobie to podobieństwo do Najwyższego, pragnie nieustającego wzrostu. Cały czas zdaje sobie sprawę, że dopóki całkowicie nie upodobni się do tego, od którego ma gen, czyli do Boga, dopóty będzie niespokojny. Święty Augustyn powiedział: „Stworzyłeś nas Boże i niespokojne jest serce nasze dopóki w Tobie nie spocznie”. Wszystko inne jest wyrazem tego pragnienia, tej podstawowej tęsknoty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.