Zgilotynowane państwo

Franciszek Kucharczak

|

MGN 07-08/2003

publikacja 10.04.2012 11:43

Hrabia Mirabeau wrócił do domu zmęczony po całym dniu obrad. Właśnie dziś złożył wniosek, żeby zniesione zostały w rewolucyjnej Francji wszelkie tytuły, zwłaszcza szlacheckie. Zgromadzenie uchwaliło to zarządzenie jednogłośnie.

Zgilotynowane państwo Zdobytą Bastylię rewolucjoniści rozebrali do ostatniego kamienia. Podobny los spotkał, niestety, również wiele wspaniałych kościołów i klasztorów

Służący hrabiego już wiedział o tej nowości. – Kąpiel gotowa, obywatelu Mirabeau – powiedział, lekko się kłaniając. Na to Mirabeau trzepnął służącego w łeb. – Zamknij gębę, bałwanie! Dla ciebie byłem, jestem i będę panem hrabią! – huknął.

Wielki symbol, głupia sprawa
Nie on jeden udawał przyjaciela ludu. To się opłacało. Można było dzięki temu stać się przywódcą tłumów. A tłumom wystarczy byle co powiedzieć, wskazać winnego wszelkich nieszczęść – i już ludzka masa z wyciem rzuca się na ofiarę. Nieurodzaje, gradobicia, ulewy, potem susza – to wszystko spowodowało, że Francja znalazła się w kiepskiej sytuacji. Wynędzniali ludzie zaczęli domagać się zmian. Zaraz znaleźli się tacy, którzy wytłumaczyli tłumom, że trzeba zniszczyć władzę królewską, a wtedy się wszystkim poprawi. Nadszedł wreszcie dzień wybuchu. Słonecznym rankiem 14 lipca 1789 roku 60 tysięcy rozwścieczonych paryżan obrabowało zbrojownię, po czym ruszyli na Bastylię. Ta twierdza więzienie była dla nich symbolem władzy. Chcieli uwolnić tysiące politycznych więźniów, którzy tam – jak im mówiono – siedzą z woli króla. Mylili się. Naprawdę przebywało tam tylko siedmiu aresztantów, a samej fortecy strzegł nieliczny garnizon złożony z weteranów wojennych. W dodatku obrońcy Bastylii wcale nie zamierzali strzelać. Dopiero kiedy rewolucjoniści – mimo toczących się negocjacji – zaczęli spuszczać most zwodzony, gubernator dał rozkaz otwarcia ognia. Żołnierze jednak nie stawiali silnego oporu. Gubernator i inni królewscy urzędnicy zostali zamordowani, a tłum rzucił się do plądrowania twierdzy. Zdobycie Bastylii zostało uznane za początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Mało kto wie, że rozruchy zaczęły się dzień wcześniej. Tego dnia watahy rozjuszonych mieszczan napadły na Saint Lazare – klasztor sióstr miłosierdzia, szarytek, które prowadziły tam przytułek dla biedoty. Dym płonących zabudowań i lamenty niewinnych ludzi były zapowiedzią tego, czym naprawdę miała się stać rewolucja.

Śmietnik na ołtarzu, ołtarz w śmietniku
Rewolucjoniści przypięli do ubrań trójkolorowe kokardy i ogłosili światu szczytne hasła „wolność, równość, braterstwo”. Wprowadzili też coś w rodzaju nowej religii: kult rozumu. Symbolem tego kultu miały być wybrane przez przywódców młode kobiety. Stawiano je na ołtarzach kościołów – nawet w katedrze Notre Dame – i urządzano ku ich czci nabożeństwa. Kościół św. Genowefy został zamieniony na Panteon Wielkich Ludzi. W czasie dziwacznych półpogańskich ceremonii pochowano w nim różnych rewolucyjnych „świętych”, między innymi zamordowanego rewolucjonistę Marata. Na użytek nowego kultu ktoś nawet napisał litanię o „przenajświętszym sercu Marata”. Wiele kościołów spłonęło. Naczynia liturgiczne rewolucjoniści używali do pijackich libacji. Relikwie świętych walały się po śmietnikach, a ulicami miast oprowadzano osły, poubierane w ornaty i biskupie mitry. Odtąd we Francji miała panować tylko jedna religia – ta wymyślona przez władze rewolucji. Były tam nabożeństwa, hymny na cześć Rozumu i kazania przeciwko królom i arystokratom. Erę liczoną od narodzenia Chrystusa zastąpiono nową, zaczynającą się oczywiście od dnia powstania republiki. Zlikwidowano tygodnie i zastąpiono je dekadami – dziesięciodniowymi cyklami. Miesiące też otrzymały nowe nazwy.

Zabijanie hurtem
Ponieważ rewolucja nie przyniosła dobrobytu, a przeciwnie – powiększyła nędzę – trzeba było lud utrzymać w posłuszeństwie. Ruszyła więc gilotyna – nowy wynalazek, pozwalający szybciej skracać ludzi o głowy. Na początek ścięto króla, królową i ich zwolenników. Potem terror zaczął wzrastać. Zagrożony był każdy, kto nie okazywał miłości do rewolucji. W samym tylko Paryżu gilotynowano około 60 osób dziennie, a czterech ludzi każdego wieczora musiało wiadrami wylewać krew do kanału. Zaczęło się polowanie na księży i osoby zakonne. W połowie lipca 1793 roku prawie stu schwytanych duchownych wywieziono barką na środek Loary. W pewnym momencie otwarło się skonstruowane jako zapadnia dno. Wszyscy utonęli. Rok później spędzone na egzekucję tłumy patrzyły ze zdumieniem, jak szesnaście karmelitanek z rozjaśnionymi twarzami idzie na szafot, śpiewając „Ciebie, Boże, wielbimy”. Podobnie było w Valencennes, gdzie stracono jedenaście urszulanek. W mieście Orange zakonnice całowały przed śmiercią gilotynę, dziękując Bogu za łaskę męczeństwa. W ciągu 10 miesięcy panowania wielkiego terroru uwięziono pół miliona ludzi. Zabitych liczy się w dziesiątkach tysięcy.

Litość? A co to takiego?
Nie wszyscy chcieli to znosić. Wybuchło powstanie w departamencie Wandea. „Za wiarę i króla” – wypisali na sztandarach powstańcy. Na piersiach zawiesili szkaplerze z Najświętszym Sercem Jezusa. Większość z nich było chłopami, dla których podobno rewolucja została wywołana. Rewolucjoniści wysłali do stłumienia buntu swoje najlepsze oddziały. Zyskały miano „piekielnych kolumn”. Po kilku miesiącach walk, gdy poległo ponad 300 tysięcy ludzi, powstańcy zostali zmuszeni do kapitulacji. Wtedy dopiero rewolucjoniści zaczęli masakrować bezbronnych. Wioska po wiosce, miasto po mieście, zabijali wszystkich, od noworodków do starców. Wandea miała zniknąć z powierzchni ziemi. Wandejczycy często ginęli z różańcami w rękach, śpiewając pobożne pieśni. „Zniszczyłem wszystkich. Litość nie jest rewolucyjną sprawą” – donosił potem do Paryża rewolucyjny generał Westermann. Wskutek rewolucji we Francji zapanował głód o niespotykanych dotąd rozmiarach, a terror długo jeszcze mroził serca Francuzów. Aż wreszcie, po dziesięciu latach trwania Rewolucji, generał Napoleon Bonaparte dokonał zamachu stanu. Dla Francji zaczęła się nowa epoka, ale rana, jaką rewolucja zadała duszy narodu, długo nie mogła się zagoić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.