Z najbiedniejszego kraju świata

MGN 09/2004

publikacja 02.04.2012 09:25

List siostry Joanny Goik z Timoru Wschodniego do uczestników Rorat 2003

Z najbiedniejszego kraju świata

Kiedy w ostatnich dniach lutego weszłam po lekcjach do swojego pokoju, zobaczyłam na moim stoliku stos listów. W pierwszej chwili myślałam, że to listy dla dziewcząt naszej szkoły, ale znaczki były z Polski i na kopertach widniało moje imię. Przypomniałam sobie wtedy, że w grudniu moja Mama poinformowała mnie o „Misyjnych Roratach” i powiedziała, że mogę dostać listy od dzieci z Polski. Tak też się stało. Listów jest tyle, że aby odpisać na wszystkie, musiałabym zatrudnić sekretarkę i wydać dużo pieniędzy na znaczki. Pomyślałam więc, że najlepszym sposobem, będzie napisać list do „Małego Gościa”.

Dziękuję Wam za zainteresowanie moją pracą na wyspie, za zapewnienia o modlitwie, za Msze święte odprawione w mojej intencji, za słowa uznania, za zdjęcia i rysunki, które towarzyszyły Waszym pięknym i wzruszającym listom. Wielokrotnie do pozdrowień dołączali się Wasi rodzice, a więc moje specjalne podziękowanie kieruję pod ich adresem. Pytaliście o różne rzeczy i teraz postaram się na nie odpowiedzieć. Na Timor Wschodni przyleciałam 3 lutego 1990 roku. W tamtym czasie wyspa była częścią Indonezji. Tak było od 1975 roku, to znaczy od inwazji indonezyjskiej, która nastąpiła po rządach Portugalii sięgających XVI wieku. Timor Wschodni odzyskał całkowitą niepodległość we wrześniu 1999 roku. Zostało to okupione „morzem” ludzkiego cierpienia.

Dla większości rodzin cierpienie i głód trwają do dziś. Ludzie nie mają pracy, zniszczone są szkoły, brakuje lekarzy i lekarstw. Timor Wschodni jest na liście najbiedniejszych krajów świata i jest najbiedniejszym krajem w Azji. Dzieci umierają w pierwszym roku życia z powodu niedożywienia. Nie chodzą do szkoły z powodu biedy. W szkołach nie ma ławek, krzeseł, tablicy, nie mówiąc już o podręcznikach. Poza stolicą, nie ma elektryczności i brakuje wody. Początkowo pracowałam w sierocińcu, a od 1997 roku w szkole zawodowej dla dziewcząt. To coś w rodzaju trzyletniej szkoły krawiecko-gastronomicznej. W naszej szkole jest 127 uczennic. Prawie wszystkie mieszkają w przyszkolnym internacie, bo pochodzą z odległych zakątków Timoru. Jest to mój ostatni rok w szkole. Przed podjęciem nowej pracy będę mogła odwiedzić Polskę.

Ostatni raz byłam w ojczyźnie 4 lata temu. Czekam więc z niecierpliwością na wakacje. Z niektórymi z Was spotkam się i podziękuję osobiście za listy. Pochodzę z Jastrzębia na Śląsku i w tamtych stronach spędzę większość mojego czasu. Pozdrawiam każdego i każdą z Was. Wasze modlitwy są najpiękniejszą i najskuteczniejszą pomocą, jakiej możecie udzielić misjonarzom. Z mojej strony przyrzekam, że razem z dziećmi na Timorze będę się modliła za Was i za Wasze rodziny. Wasze listy zostaną na moim biurku. Będą mi przypominać o tym przyrzeczeniu i dodawać entuzjazmu w chwilach trudności. Od redakcji: Siostra Joanna wysłała do Was swój list w marcu, ale przez jakiś czas poczta na wyspie miała kłopoty z samolotami przewożącymi listy. Wiele z nich zalegało w magazynach, ale w końcu przyszła kolej na list siostry Joanny i wiadomość z Timoru po prawie pięciu miesiącach dotarła do Polski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.