Straszne z Ciebie "Bobo"

MGN 06/2004

publikacja 01.04.2012 11:16

Na trudne pytania bliźniaków Marty i Jurka odpowiada ojciec prof. Jacek Salij, dominikanin

Straszne z Ciebie "Bobo"

Jurek: Czy wierzyć w zabobony, to coś złego?

O. Jacek: Proponuję zacząć rozmowę od wyjaśnienia pochodzenia tego słowa. Dawniej „bobo” znaczyło „straszydło”.
Marta: Nie mogę uwierzyć! Myślałam, że to pieszczotliwe określenie dziecka!

O. Jacek: Był kiedyś taki przesąd, że gdy urodziło się dziecko, trzeba było wygadywać na jego temat różne głupoty – że takie brzydkie, takie cherlawe, krzywe itp. Ludzie bali się, żeby ich dziecka nie wypatrzyły jakieś złośliwe duchy. Wyobrażali sobie, że kiedy te duchy usłyszą złe gadanie o dziecku, to sobie pójdą i przestaną interesować się małym.

Marta: Ojejku! To chyba dlatego moja sąsiadka, kiedy kogoś chwali, zaraz udaje, że spluwa i mówi: „Na psa urok!”. Nawet wczoraj śmiałam się z Ani, bo sąsiadka jej powiedziała: „Aniu, jak ci ślicznie w tej sukience!”. I zaraz dodała: „Tfu, na psa urok!”.

Jurek: Dobrze, że psy jej nie rozumieją, bo by ją pogryzły!

O. Jacek: Przypomnijcie sobie jeszcze jakieś inne zabobony. Im więcej przykładów, tym łatwiej nam będzie zrozumieć, o co w nich chodzi.

Marta: Ludzie nie chcą brać ślubu w maju, bo podobno będzie nieszczęście.

Jurek: Boją się iść dalej, jeśli drogę przebiegnie im czarny kot.

O. Jacek: Zastanówmy się teraz, co wspólnego mają te wszystkie przesądy.

Marta: We wszystkich czterech sytuacjach ludzie boją się... czegoś nieznanego!

Jurek: I myślą sobie niemądrze, że zabobon ich przed tym złem uchroni.

O. Jacek: Sami widzicie, Kochani, że zabobonność to taki duchowy rak, który niszczy w nas zawierzenie Panu Bogu. Człowiek nie dowierza Panu Bogu i na wszelki wypadek szuka jeszcze zabezpieczenia w zabobonie.

Jurek: I potem jeszcze śpiewa, że: „Kto się w opiekę odda Panu swemu, A całym sercem szczerze ufa Jemu, Śmiało rzec może: Mam obrońcę Boga, Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga!”.

Marta: Są jeszcze takie zabobony, przez które człowiek chce coś osiągnąć. Podobno dawniej dziewczyny znały różne zabobonne sposoby, żeby zdobyć upatrzonego przez siebie chłopca.

O. Jacek: Była nawet taka jedna, która jak tylko sobie jakiegoś chłopca upatrzyła, to on zaraz żenił się z inną. I tak dwudziestu chłopców przeszło jej koło nosa. Żadne zabobony jej nie pomogły.

Marta: Ojciec sobie żartuje...

O. Jacek: To tylko dla odprężenia. Bo tak na serio, to muszę Ci za ten przykład podziękować. Dzięki niemu łatwiej nam będzie zobaczyć coś bardzo ważnego na temat zabobonów. Przedtem tylko zapytam Was, czy wiecie, co to jest politeizm.

Jurek: Politeizm to pogląd, że istnieje wielu bogów.

O. Jacek: Widzicie, zanim nasi przodkowie uwierzyli w Pana Jezusa, byli politeistami. Wyobrażali sobie, że nasze lasy i pola, rzeki i jeziora, wzgórza i doliny aż roją się od bogów i różnych duszków, dobrych i złośliwych. Ludzie bali się tych tajemniczych istot niewidzialnego świata. Chcieli się zabezpieczać przed ich złośliwością, a zarazem próbowali je wykorzystać dla różnych swoich celów.

Jurek: Czyli że zabobony, to pozostałość po religiach przedchrześcijańskich?

O. Jacek: A w każdym razie ludzie zabobonni nie do końca wierzą, że Bóg nas kocha i że wszystko podlega Jego Opatrzności. Próbują Panu Bogu palić świeczkę i diabłu ogarek.

Marta: Chciałam jeszcze zapytać, jaka jest różnica między amuletem a świętym medalikiem. Bo podobno noszenie amuletu jest zabobonem, a do noszenia krzyżyka i medalika Kościół nas zachęca.

O. Jacek: Gdybym nosił jakieś amulety na szczęście albo amulety ochronne, znaczyłoby to, że nie dowierzam Panu Bogu i szukam sobie jakiegoś dodatkowego oparcia w siłach Panu Bogu obcych. Krzyżyk albo medalik z wizerunkiem Matki Bożej wieszam na szyi po to, żeby mi przypominały, że całą moją nadzieję chcę pokładać w Panu Bogu.

Marta: A jeśli noszę przy sobie słonika na szczęście, czy to jest zabobon?

Jurek: Gdybyś go nosiła jako amulet, to znaczy gdybyś naprawdę wierzyła, że on Ci przynosi szczęście – to Ci współczuję. Myślę jednak, że dla Ciebie to tylko taki amulet na niby.

O. Jacek: Zupełnie się z Tobą zgadzam. Jurek: A co myśleć o „łańcuszkach z modlitwą”? Jest tam napisane, żeby całą kartkę przepisać i wysłać – już nie pamiętam – do pięciu albo dziesięciu osób. Kto to zrobi, spotka go coś dobrego, a kto tego nie zrobi, zostanie ukarany. Ja tego nie zrobiłem, ale czułem się dziwnie.

O. Jacek: Jak myślisz, czy to możliwe, żeby do tego łańcuszka została przywiązana jedna strzyga i jedna rusałka? Rusałka, żeby obiecywać i spełniać obietnice, a strzyga, żeby ostrzegać i wymierzać kary. Czy masz jeszcze wątpliwości co do tego, że to czysty zabobon? Zabobon tym bardziej niegodziwy, że posługujący się jakąś modlitwą!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.