Chyba że ...

Gabi Szulik

|

MGN 06/2004

publikacja 01.04.2012 10:36

To moja dłoń, w skali 1:1. Wygląda prawie tak samo jak kilkanaście lat temu, gdy chodziłam do liceum. A już na pewno nie zmieniły się na niej linie papilarne, które – jak wiadomo – zawsze są takie same. To z tej ręki wróżka przepowiadała mi przyszłość. Przyjmowała w domu niedaleko mojej szkoły.

Gabi Szulik Gabi Szulik

Któregoś dnia koleżanki namówiły mnie na wizytę u niej. Dla świętego spokoju zgodziłam się. – Będę się tylko przyglądać – myślałam. – Albo wszystkie, albo żadna – powiedziała starsza pani. Wróżka przepowiedziała mi straszną przyszłość. – Za kilka miesięcy wyjdziesz za mąż – ciągnęła spokojnie. – Nie zdasz matury i nie skończysz szkoły. Nic takiego się nie stało. Zdałam maturę, szkołę skończyłam, za mąż nie wyszłam ani wtedy, ani później. Zostałam nawet starą panną. Tyle warta była przepowiednia wróżki. Musiałam jeszcze za te brednie zapłacić z kieszonkowego. Cała historia wydaje się śmieszna, ale tak naprawdę jest bardzo poważna. Wróżby, czary, wywoływanie duchów, magia są niebezpieczne i grzeszne. Jeżeli nie wierzycie, na stronie obok przeczytajcie, co o tym napisano w „Katechizmie Kościoła Katolickiego”.

Chyba że ...   Jeżeli nie wszystko zrozumiecie, poproście rodziców czy katechetów o pomoc. Niektórzy z magią i czarami mieli naprawdę wielkie kłopoty. Kilka lat temu opowiadał o tym francuski zakonnik, ojciec Verlinde (czytaj: Werlę). Jego kuzyn „bawił się” wahadełkiem. Zadawał pytania, a wahadełko odpowiadało. Napisałam słowo „bawił się” w cudzysłowie, bo kiedy ojciec Verlinde zwrócił kuzynowi uwagę, on odpowiedział: „Nie przesadzaj, ja to robię za darmo, tylko dla mojej rodziny i pytam tylko o nasze zdrowie”. – Zaraz ci udowodnię, że to absolutnie niewinna zabawa – powiedział wyciągając wahadełko i tabliczkę z alfabetem. – Jaki jest stan zdrowia Jana? – zapytał i zaczął kiwać wahadełkiem.

Już po chwili odczytał dziwną odpowiedź: „Kim jest ten typ, co tu siedzi?”. Kiedy zaskoczony kuzyn był coraz bardziej zajęty swoją „zabawką”, ojciec Verlinde zaczął się modlić. – Wywal go z tego domu! – padła kolejna odpowiedź. Kuzyn był coraz bardziej zdumiony, a ojciec Verlinde powoli rozumiał. – Nie bardzo podobałem się temu, który dawał odpowiedzi na końcu niteczki – opowiadał. – Natychmiast wstałem i powiedziałem: „W imię Jezusa Chrystusa idź precz!”. W tym momencie obydwaj mężczyźni usłyszeli w kuchni krzyk. Pobiegli tam i zobaczyli, że żona kuzyna leżała na podłodze. Opowiadała potem, że nagle jakaś dziwna siła powaliła ją na podłogę. – Mój kuzyn naprawdę nie miał złych zamiarów – kończył opowiadanie ojciec Verlinde – ale to wystarczyło, żeby wpaść w pułapkę.

Na początku wydawało się, że to takie niewinne, przyjazne, może nawet ciekawe, ale powoli zły duch opanował wszystkich w tym domu. Dopiero modlitwa nad całą rodziną sprawiła, że do zdrowia wrócił też siedmioletni synek, który zachorował miesiąc po tym, jak tata rozpoczął swoje praktyki. Nie ma pewności, że każdy, kto się zajmuje wróżbami, horoskopami, magią i innymi wahadełkami, potrzebuje potem modlitwy o uwolnienie. Ale jedno jest pewne. To pole wyjątkowo gęsto zaminowane i bardzo trudno po nim przejść, żeby przy okazji nie wylecieć w powietrze. A co najważniejsze, kto ufa magii, wróżbom czy horoskopom, ten nie ufa Bogu, co na kolejnych stronach tłumaczy ojciec Jacek Salij. Warto puknąć się w głowę, by to zrozumieć.

Pozdrawia Was Gabi Szulik,
która w porę zdążyła puknąć się w głowę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.