Papież jest mi bliski

Agata Puścikowska

|

MGN 12/2011

publikacja 19.01.2012 07:00

Rozmowa z Krzysztofem Ziemcem, który specjalnie dla Czytelników Małego Gościa Niedzielnego, nagrał książkę Pawła Zuchniewicza pt. „Z pamiętnika papieskiego Anioła”.

Krzysztof Ziemiec Krzysztof Ziemiec
Jakub Szymczuk/GN

Mały Gość: Jest Pan bardzo popularnym dziennikarzem i prezenterem. Pewnie udało się Panu poznać Jana Pawła II osobiście...
Krzysztof Ziemiec:
– Otóż nie. Nie znałem Ojca Świętego osobiście, chociaż jeździłem za nim po świecie, relacjonowałem jego pielgrzymki, spotkania z ludźmi. Towarzyszyłem, obserwowałem, ale nie zdarzyła się ani jedna sytuacja, w której mógłbym z nim porozmawiać albo, chociaż uścisnąć dłoń. Z całą pewnością Ojciec Święty był mi bliski już wcześniej. Jeszcze wtedy, gdy byłem młodym chłopakiem. Pamiętam dobrze jego pierwszą pielgrzymkę do Polski. Atmosferę dumy i radośći. I słowa: „Niech zstąpi Duch Twój”...  – miałem wtedy 12 lat.

A kiedy Papież umierał był Pan w Watykanie…
– Tak, w 2005 r., 2 kwietnia też byłem jakby „obok”, bo miałem… (przypadek? Chyba nie!) dyżur w Wiadomościach. I dopiero po 21.00 stało się jasne, że to będzie historyczny dzień. Papież umierał, a ja byłem w studiu telewizyjnym, informowałem Polaków o jego śmierci. I razem z całym właściwie światem pogrążonym w żałobie, przeżywałem odejście Ojca Świętego. A potem jako prowadzący program – narodową tygodniową żałobę. Mogę więc powiedzieć, że chociaż nie znałem Jana Pawła II osobiście, był mi bardzo bliski – zawsze obok mnie.

Trzy lata po śmierci Jana Pawła II miał Pan poważny wypadek. Czy i wtedy czuł Pan obecność papieża? A może... pomógł Panu wyzdrowieć?
– Gdy leżałem w szpitalu, mocno poparzony, odwiedził mnie Paweł Zuchniewicz. Kilka dni wcześniej wrócił z Rzymu, gdzie modlił się za mnie. Do Warszawy przywiózł mi relikwie papieża. Obrazek z fragmentem sutanny Jana Pawła II. Paweł zapewnił też o swojej modlitwie... A potem, gdy już wyzdrowiałem i napisałem książkę o swoich przeżyciach, na jednym ze spotkań z czytelnikami, usłyszałem zupełnie niesamowite zdanie. Do tej pory, gdy sobie je przypominam, czuję dreszcz. Podczas tego spotkania, w pewnym momencie wstał starszy pan, i z pełnym przekonaniem po prostu powiedział: „To Jan Paweł II Pana uratował”. Ja nie mam takiej śmiałości, żeby powiedzieć: „Tak, zawdzięczam życie i zdrowie Ojcu Świętemu”. Ale jego opiekę czuję. I jeśli rzeczywiście mnie uratował, to myślę, że na pewno wiedział, co robi (śmiech). Bo mój udział w filmie dokumentalnym „Jan Paweł II – szukałem was” też chyba nie jest przypadkiem. Reżyser filmu, Jarosław Szmidt mógł przecież wybrać kogoś innego a spośród tysięcy osób, które mogłyby wcielić się w rolę narratora prowadzącego kamerę, wybrał… akurat mnie.

Nagrał Pan najnowszą książkę właśnie Pawła Zuchniewicza – o Janie Pawle II.
– No właśnie, kolejne papieskie ”dzieło” w moim życiu.

Warto posłuchać?
– Warto przeczytać przede wszystkim. Ale jeśli ktoś będzie chciał posłuchać i mojej interpretacji, to będę się cieszyć. Książka jest wyjątkowa: napisana w konwencji opowiadania, baśni nieomal. A przecież prawdziwa! Paweł z niesamowitą swadą opisuje życie papieża. Ale robi to wyjątkowo: narratorem jest Anioł Stróż Jana Pawła II. Czyli Ktoś, kto najlepiej znał i małego Karola Wojtyłę, i kard. Wojtyłę, i w końcu papieża Jana Pawła II. I kilka razy musiał się sporo „napracować”, żeby Karol chciał obrać właściwy kurs. Zastanawia mnie zresztą jedna sprawa, kiedy Paweł w ogóle znalazł czas, by tak dobrze napisać kolejną już książkę o papieżu. Przecież jest tak bardzo zapracowany. Widać, że na sprawy naprawdę ważne, mądrzy ludzie mają czas.

Będzie Pan czytał tę książkę swoim dzieciom?
– Z całą pewnością! Bo jest napisana lekko, a jednocześnie jest ogromnie wartościowa. Myślę jednak, że to książka nie tylko dla dzieci, lecz dla całych rodzin. Można ją czytać wspólnie, głośno. Rodzice dzieciom – lub na odwrót. Nikt się nie znudzi, gwarantuję. Cieszę się też, że poproszono mnie bym przeczytał książkę – i że Mały Gość Niedzielny wydał ją jako audiobook. Gdy mnie akurat wieczorem nie będzie w domu, i nie będę mógł poczytać moim dzieciom książki „na żywo”, dzieci będą mogły sobie włączyć „czytającego tatę” (śmiech). I to czytającego o naszym największym Polak!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.