nasze media Mały Gość 04/2024

Marcin Jakimowicz

|

MGN 11/2014

dodane 23.10.2014 10:53

Piekło na ziemi

W modlitwie ,,Ojcze nasz” mówimy: ,,I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Czy to znaczy, że my, ludzie, dajemy siebie jako przykład Panu Bogu? Julka

Julka! Tak to, niestety, działa. To zdumiewające słowa. Bóg uzależnia w nich przebaczenie naszych win od tego, czy sami przebaczymy innym. Dlaczego? Bo po pierwsze baaaaardzo szanuje naszą wolność i nie chce wejść w nasze życie z butami, a po drugie podpowiada; jeśli nie przebaczymy, nie będziemy zdolni do tego, by przyjąć przebaczenie. To naczynia połączone. Pamiętam program telewizyjny sprzed lat. Wśród zaproszonych gości siedział zakonnik w białym habicie, ojciec Adam Piecuch. Wszystko było milutko, słodziutko i sielsko-anielsko, dopóki paulin nie rzucił do mikrofonu: – Pod koniec „Ojcze nasz” modlę się o… piekło dla siebie. Zapadła cisza jak makiem zasiał. Zdumiony dziennikarz wydukał: – A dlaczego o piekło? – Bo mówię: „Przebacz mi tak, jak ja przebaczam moim wrogom”. A ja doskonale wiem, jak ja przebaczam. Bóg mówi: „Przebaczę ci tak, jak ty przebaczasz tym, którzy cię skrzywdzili”. W modlitwę „Ojcze nasz” kandydatów do chrztu wprowadzano bardzo późno. Dlaczego? Bo musieli na własnej skórze przekonać się, co to znaczy przebaczyć i przyjąć przebaczenie. Spotkałem pobożne osoby, które miały ogromne problemy z przebaczeniem. Nie chciały wybaczyć swojej rodzinie, sąsiadom. A zdarzało się, że odmawiały w ich intencji cały Różaniec. Efekt? Zamykały się na przebaczenie. W Różańcu aż sześć razy występuje „Ojcze nasz”, więc sześć razy prosiły: „…i nie wybaczaj mi, tak jak ja nie wybaczam moim winowajcom”. Straszne. Modlisz się o piekło na ziemi. „Przebacz, przebacz” – słyszymy na każdym kroku. Łatwo powiedzieć. Ale jak? Wystarczy raz a dobrze? Wystarczy. Przebaczenie to decyzja, a nie uczucie. Nawet jeśli powiesz: „Przebaczam” i nie poczujesz przy tym żadnej ulgi, przebaczenie będzie ważne. – Warunkiem uzdrowienia jest przebaczenie – wyjaśnia o. Stanisław Urbaniak, pallotyn z Rwandy. – U nas w parafii był młody ksiądz. Po wojnie uciekł do Francji, ożenił się. Rzucił kapłaństwo. Jego matka nie mogła mu tego przebaczyć. I choć może to dziwnie zabrzmieć, ten brak przebaczenia doprowadził do tego, że ta kobieta została sparaliżowana. Karmiono ją łyżeczką. Wezwałem grupę wstawienniczą i powiedziałem: poproście ją, by wybaczyła synowi. Długo się modlili. I ta kobieta otrzymała łaskę przebaczenia. Mało tego: ona wstała i... zaczęła biegać. I biega do kościoła do dziś…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..