Dźwięk góralskich skrzypiec kołysał ich do snu. Przygrywał tata Władysław. Dziś cała rodzina swoimi występami zachwyca publiczność na całym świecie.
W rodzinnym domu Trebuni-Tutków w Białym Dunajcu od zawsze muzykowano. Od rana do wieczora. – W jednej izbie spaliśmy, w drugiej trwały koncerty do białego rana. Podobno nam to w ogóle nie przeszkadzało – śmieje się Jasiek Trebunia, najmłodszy z rodzeństwa najbardziej rozpoznawalnego góralskiego zespołu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.